Piłka nożna

Piłka nożna | 23-06-19

Kilka powodów do dumy

Dariusz Rucki – trener II-ligowych juniorów młodszych i kapitan III-ligowców, potrafi być ekspresyjny i stonowany, z refleksją mówi o zakończonym sezonie, nie tylko swoich podopiecznych.

 

Są chyba powody do satysfakcji, gdy przypomnieć, że rok 2019 rozpoczął się od Młodzieżowego Mistrzostwa Polski U-16 w futsalu, przy wydatnym udziale Twoich podopiecznych, a sezon na zielonych murawach ukończyliście na pierwszym miejscu w II lidze.

- Jestem mega-dumny z osiągniętych wyników. Nie będę tu oryginalny, to jest efekt pracy chłopaków w każdym z treningów. Z każdym półroczem, z każdym rokiem idziemy do przodu. Rzeczywiście, na turnieju w Chrzanowie sięgnęliśmy po mistrzostwo, spore grono chłopaków z rocznika 2003 w pierwszoligowym zespole trenera Piotra Kusia zakończyło rozgrywki na podium, a z pozostałymi chłopakami - z dużą - siedmiopunktową przewagą, zajęliśmy pierwsze miejsce w drugiej lidze.

A mówimy o drużynie rezerw, która z założenia pełni tzw. służebną rolę, czyli o czymś takim jak stabilizacja składu nie może być mowy…

- Rzeczywiście, taka jest rola rezerw. Nie przypominam sobie sytuacji, abyśmy dwa mecze z rzędu rozegrali w identycznym składzie. No, ale takich warunkach pracujemy, taką rolę mamy do wypełnienia. W sumie przez naszą kadrę przewinęło się blisko 40-stu ludzi. Oczywiście nie wszyscy i nie zawsze byli do naszej dyspozycji, bo kontuzje, bo inne zdarzenia losowe, ale każdy z nich ma swoją wartość. To grupa ludzi o wyrównanych umiejętnościach, co mówią wyniki na koniec sezonu – jedna ekipa na trzecim miejscu w pierwszej lidze, druga na pierwszym o poziom niżej.

Pytanie do szkoleniowca-zawodnika – jakie to uczucie trenować w jednej seniorskiej grupie ze swoimi wychowankami – Filipem Gawlakiem i Kacprem Kasprzakiem?

- To chyba pokazuje, że trzeba się „zbierać” (śmiech). Nie no, mega-dumny jestem z tego powodu. Kiedyś założyłem sobie, że będę grał do momentu, gdy stanę na boisku ramię w ramię z moimi wychowankami. Jestem zadowolony z takiego obrotu spraw, fajnie, cieszę się, że ta dwójka już przeciera seniorski szlak. A następni już czekają w kolejce. Jasne, że nie jest chłopakom łatwo przeskoczyć w takich okolicznościach relacji trener – zawodnik. Na codziennych zajęciach jestem dla nich trenerem, jestem ich szefem. Ale już w szatni numer 10 jesteśmy partnerami, kolegami z boiska. Tak to funkcjonuje, a przy tym mam nadzieję, że poprzez moją obecność w tej szatni jest im trochę łatwiej. Zawsze mogę im coś podpowiedzieć, objaśnić jakieś niuanse.

Słowem – mają oparcie w trenerze i kapitanie! Rozumiem jednak, że treningi w ekipie trzecioligowej ze swoimi podopiecznymi nie są powodem do wieszania butów na kołku przed kolejnym sezonem?

- Nie, nie, nie! Jeszcze czuję się na siłach, aczkolwiek koniec kariery jest nieuchronny. Na razie jednak mamy określone cele przed nowym sezonem, więc póki nogi niosą... Póki trener mnie chce, a prezes nie jest temu przeciwny, to nadal chcę cieszyć się grą (śmiech).

TP/foto: MŁ