Piłka nożna
Spójnia Zebrzydowice – Rekord II B-B 3:4 (2:2)
Wygląda na to, że udział rezerw Rekordu w rozgrywkach Bielskiej Ligi Okręgowej związany będzie z nieustannymi emocjami.
Spójnia Zebrzydowice – Rekord II Bielsk-Biała 3:4 (2:2)
1:0 Sz. Chmiel (2. min.)
2:0 Gogółka (25. min.)
2:1 P. Chmiel (27. min., samobójczy)
2:2 Jekiełek (41. min.)
2:3 A. Waliczek (61. min.)
3:3 Śleziona (78. min., z rzutu karnego)
3:4 Płowucha (83. min.)
Rekord II: Iwanek – Gawryś, Płowucha, Olszowski, Jekiełek, Melanik (75. Tatarczuch), Stawicki (62. Flala), Biela, Miłoń, Brzóska (89. Sapuła), A. Waliczek (66. Rycka)
Jeszcze sześć dni temu młodzi bielszczanie grali o a-klasowe punkty z buczkowickim Sokołem. Przerwany wówczas w przerwie wskutek anormalnych warunków atmosferycznych mecz (przy stanie 3:1) raczej nie będzie już mieć swojego finału. Oto w środku tygodnia NKO PZPN uwzględniła skargę kasacyjną BTS Rekord wobec walkoweru, jakim wg terytorialnych struktur związkowych zakończył się mecz z 26 maja br., z KS Bestwinka. W mocy utrzymano remisowy (2:2) wynik „z boiska”, dzięki czemu w trybie ekspresowym biało-zieloni zostali włączeni do rozgrywek ligi okręgowej. A tu od razu trudny wyjazd do Zebrzydowic, od startu, od pierwszej minuty stres, może nawet lekki paraliż i strata gola już w 2. minucie debiutanckiego spotkania.
Jakby nie spojrzeć, był do dla „rekordzistów” emocjonalny rollercoaster. Zaczęło się od piorunującego trafienia z własnej połowy (!) Szymona Chmiela. Nawet trudno mieć pretensje do ustawionego w okolicach linii pola karnego Krzysztofa Iwanka. Według obowiązujących trendów tak bramkarze powinni być ustawieni, tak mają grać. A, że zawodnikowi Spójni wyszedł być „strzał życia” – chwała dla niego. Mimo utraty gola, goście nie stracili rezonu, szukali sposobu na szybkie wyrównanie. Zamiast tego jednak otrzymali drugi cios po błędzie popełnionym w defensywie. I kto wie jak potoczyłyby się dalsze losy meczu, gdyby po 120-stu sekundach nie padł gol kontaktowy. Po dośrodkowaniu Łukasza Melanika niefortunnie interweniował obrońca gospodarzy, kierując piłkę do własnej bramki. Wówczas wiara w możliwość wywiezienia korzystnego wyniku przełożyła się na wigor w grze zespołu gości. Jeszcze przed końcem pierwszej części na nieszablonową, indywidualną akcję zdecydował się skrajny defensor – Konrad Jekiełek. Po minięciu dwóch rywali 18-latek zaskoczył płaskim uderzeniem golkipera Spójni. Podobnie z fantazją, już w drugiej części meczu, w pole karne gospodarzy wdarł się Filip Gawryś, który dobrym podaniem obsłużył Adama Waliczka. Napastnik Rekordu II natychmiastowym uderzeniem w długi róg dał bielszczanom prowadzenie. Zebrzydowiczanie nie zamierzali odpuszczać, na czym tylko zyskało widowisko. Miejscowi doprowadzili do remisu po rzucie karnym, ale radość nie trwała długo. Po stałym fragmencie przyjezdnych doszło do sporego zamieszania na przedpolu bramki Jana Parchańskiego. Wprawdzie uderzenia Pawła Brzóski i Michała Rycki zostały zablokowane przez obrońców, ale jak to mówią – do trzech razy… Wobec strzał z ok. siedmiu metrów, z powietrza Michała Płowuchy bramkarz Spójni był bez szans.
Pomeczowa opinia trenera – Szymon Niemczyk: - Najgorszy z możliwych początków i najlepszy z możliwych debiutów! Wszystko skończyło się happy-end’em. To był dobry mecz do mentalnego podbudowania zespołu. Zresztą ducha walki ujawnił się w drużynie, gdy przegrywała 0:2. Ten niekorzystny wynik nie „zwiesił” chłopaków. Jest dużo do poprawy w naszej grze i zachowaniu vide żółte kartki, ale generalnie jestem zadowolony, nawet bardzo zadowolony.
TP/foto: PM