Futsal

Futsal | 16-11-18

FC Barcelona Lassa – Rekord B-B 3:1 (1:1)

Wielki szacunek dla mistrzów Polski - przegrali - ale walczyli wspaniale!

Turniej Elite Round UEFA Futsal Champions League, gr. B, w Barcelonie

Ekonomac Kragujevac – Gazprom Jugra Jugorsk 2:3 (1:1)

FC Barcelona Lassa – Rekord Bielsko-Biała 3:1 (1:1)

0:1 Alex Viana (17. min.)

1:1 Esquerdinha (17. min.)

2:1 Ferrao (28. min.)

3:1 Adolfo (39. min.)

Rekord: Nawrat – Popławski, Bondar, Budniak, Marek, Janovsky, Kubik, Alex Viana, Biel, Surmiak, Dudek, Gąsior, Łasak, Kałuża

Sędziowie: Malfer i Galante (obaj Włochy)

Usłyszeć eksplozję radości i chóralne śpiewy miejscowych socios na trybunach Palau Blaugrana tuż po syrenie kończącej mecz – na swój sposób bezcenne. Jeszcze wcześniej ujrzeć na twarzach zaskoczenie Katalończyków po golu otwarcia wyniku autorstwa Alexa Viany – nie do opisania! Patrzeć jak przez blisko pół godziny efektywnego czasu gry zawodnicy  legendarnej FC Barcelony nie potrafią złamać oporu walecznej ekipy z Bielska-Białej – niemożliwe? A jednak! Oczywiście wszystkie statystyki świadczą o przewadze faworyzowanych gospodarzy meczu i całego turnieju Elite Round Ligi Mistrzów. Aktualni wicemistrzowie Hiszpanii oddali 56 uderzeń (16 celnych) w kierunku bramki Rekordu, bielszczanie strzelali 24-krotnie, w tym sześć razy w światło bramki. Gospodarze egzekwowali 19 kornerów, biało-zieloni – 7. Takich, czy innych statystyk można przytoczyć jeszcze kilka, ale żadne liczby nie oddadzą niesamowitej waleczności „rekordzistów” połączonej z doskonałym nastawieniem taktycznym. Dość zaznaczyć, że goście pierwszy faul w meczu popełnili dopiero w 33. minucie spotkania! Zatem nie była to desygnowana na boisko ekipa „do wyrębu lasu”. To był team złożony ze zdeterminowanych i inteligentnych graczy. Podopieczni Andrzeja Szłapy przez wiele minut demonstrowali pokaz bardzo rozumnej, momentami wyrachowanej defensywy. „Sierpniową lekcję”, po przegranych meczach towarzyskich w stolicy Katalonii, bielszczanie odrobili w co najmniej bardzo dobrym stopniu. Cofnięci na własną połowę „rekordziści” fenomenalnie ryglowali dostęp do bramki. A gdy już udało się gospodarzom sforsować bielską defensywę na przeszkodzie stawał wyśmienicie broniący Bartłomiej Nawrat. A tak nawiasem, każdy z biało-zielonych, tych na placu gry, na ławce rezerwowych oraz w trenerskim sztabie, zasłużył na pochwały, pochlebne recenzje i przymiotniki z najwyższej półki.

Czego zatem zabrakło, aby sprawić sensację z gatunku „mega”? Z grubsza tego, co dzieliło bielszczan od lepszego rezultatu w czwartkowym meczu z Jugrą Jugorsk – ciut większego ogrania „na salonach”, doświadczenia. Gdybyż zdołali biało-zieloni zachować „zimne głowy” po trafieniu na 1:0, to zapewne cieszyliby się z prowadzenia dłużej, niż przez 42. sekundy. Minimalnie lepsza komunikacja przy kornerze miejscowych i Esquerdinha nie doprowadziłby do remisu. Opis drugiego i trzeciego trafienia FC Barcelony możemy sobie „odpuścić”. Gol Ferrao – błysk geniuszu, bramka Adolfo – tyleż szczęścia Katalończyków, co ryzyka „rekordzistów” w grze z lotnym bramkarzem.

Reasumując - jakkolwiek zabrzmi to górnolotnie, ale z postawy całej ekipy z Cygańskiego Lasu możemy być dumni. Rzadkie to uczucie, kiedy porażka nie jest równoznaczna z goryczą!

TP/foto: Jordi Nomdedeu (FC barcelona)