Futsal

Futsal | 25-11-18

Final Four jeszcze nie dla nas. Jeszcze…

Frapujący tytuł wywiadu Andrzeja Szłapy dla futsalekstraklasa.pl, treść jeszcze ciekawsza – zapraszamy.

 

Kiedy sięgał po pierwszy tytuł mistrzowski prezydentem Stanów Zjednoczonych był Bill Clinton, natomiast na ekrany kin wchodził „Gladiator”. Jako zawodnik w futsalu osiągnął praktycznie wszystko. Grał z powodzeniem w reprezentacji Polski i pojechał na pierwsze, historyczne mistrzostwa Europy. Dzisiaj Andrzej Szłapa pisze nowy, sportowy scenariusz i święci sukcesy, jako szkoleniowiec Rekordu Bielsko-Biała. Pod jego wodzą zespół z Cygańskiego Lasu awansował do fazy Elite Round futsalowej Ligi Mistrzów. Pamięta jednak czasy, kiedy w barwach Interu Tychy rozgrywał mecze ligowe na piątym piętrze ośrodka sportowego w Lędzinach i musiał zrzucać się na paliwo jadąc na wyjazd.

- Po swój pierwszy mistrzowski tytuł sięgał Pan w sezonie 1999/2000 w barwach Clearexu Chorzów. Gra wyglądała wtedy trochę inaczej? Mniejszą wagę przykładało się do taktyki? No i wreszcie jak wyglądała cała otoczka?
- Prezes Zdzisław Wolny zainteresował się moją osobą, kiedy występowałem na zapleczu futsalowej ekstraklasy, w barwach Interu Tychy. Rozgrywki I-ligowe były wtedy całkowicie amatorskie, na tym szczeblu grali głównie zawodnicy z trawy, pasjonaci zakochani w futsalu. Pamiętam, że na mecze wyjazdowe jeździliśmy własnymi samochodami i składaliśmy się na paliwo, ale czasem dostawaliśmy jakiś zwrot, ponieważ klub miał drobnego sponsora. Do Cleareksu dołączyłem w sezonie 1999/2000, dokładnie na początku drugiej rundy, a chorzowianie zmierzali właśnie po mistrzowski tytuł. Ta decyzja we mnie trochę dojrzewała, bo grałem na dużym boisku w III lidze - w Górniku MK Katowice, więc futsal traktowałem głównie jako zabawę. Inter rozgrywał swoje domowe mecze w hali w Lędzinach, gdzieś na piątym pietrze ogromnego budynku. Na trzecim znajdował się basen. Czymś niesamowitym było przejście z amatorskiego Interu do Cleareksu, który na tamte czasy był jedynym profesjonalnym klubem w naszym kraju. W Chorzowie było wszystko poukładane, na mecze przychodziło sporo osób, czuło się wsparcie kibiców. Na wyjazdy jeździło się autokarem, człowiek nie musiał martwić się o sprzęt, można było się skupić jedynie na grze. Pamiętam moment, kiedy na mojej szyi zawisł pierwszy złoty medal, mieliśmy naprawdę fajną drużynę. Adam Kryger, Krzysztof Kuchciak czy legendarny Andrzej Antos, tak wyglądał jej trzon. Po przejściu do Clearexu moje futsalowe życie kompletnie się zmieniło. Dobrze wspominam ten okres. (…)

- Niedawno zakończyła się wspaniała przygoda Rekordu w europejskich pucharach. Bielszczanie pod Pana wodzą w świetnym stylu awansowali do fazy Elite Round i znaleźli się w gronie 16 najlepszych zespołów w Europie. Los nie był jednak dla Was łaskawy, bo trafiliście do grupy śmierci z Barceloną, Gazpromem Jugorsk i Ekonomacem Kragujevac.
- Dwa i pół roku temu doszło do przemian w klubie. Piotr Szymura zakończył karierę i nakreśliliśmy sobie plan, który zakładał, że w ciągu trzech lat awansujemy do fazy Elite Round UEFA Futsal Champions League. Minęły dwa sezony i udało nam się zrealizować główny cel – awansować do grona 16 najlepszych zespołów w Europie. Dużo nam dała porażka w Main Round, przed rokiem, na Słowacji. Apetyty mieliśmy spore, chcieliśmy awansować już wtedy do kolejnej fazy, ale nie udało z różnych przyczyn. Brakowało nam doświadczenia, na pewno trochę szczęścia. Drużyna jednak już wtedy poczuła, że stać nas na wiele i wszyscy poczuli sportową złość, którą udało się wyładować w lidze. Przez sezon zasadniczy przeszliśmy jak burza, czuliśmy się mocni i pewnie zdobyliśmy mistrzostwo. Przed nową kampanią odeszło od nas dwóch doskonałych zawodników. Michal Seidler i Rafał Franz w pewnym stopniu decydowali o sile tej drużyny. Wydawało się więc, że mamy mniejsze szanse na osiągnięcie dobrego wyniku w europejskich pucharach. Wydaje mi się jednak, że bardziej dojrzeliśmy jako zespół, weszliśmy na wyższy poziom, nabraliśmy niezbędnego doświadczenia. To wszystko przełożyło się na awans do Elite Round. Wygraliśmy pierwszy turniej eliminacyjny w Bielsku, później nie przegraliśmy żadnego spotkania w Rydze. Tam nie było już słabych zespołów. Nikars może nie był w wysokiej formie, ale nie brakowało tam zawodników ogranych w UEFA Futsal Cup. Z mistrzem Rumunii spodziewałem się trudnej przeprawy i tak też było. Informatica poradziłaby sobie w Elite Round i na pewno nie przegrywałaby wysoko. Zaprocentował również sparingowy dwumecz z Barceloną. Pierwsze spotkanie przegraliśmy 0:11. Graliśmy otwarty futsal, wszyscy byli do mojej dyspozycji i kompletnie nie zdało to egzaminu. Barca rozjechała nas fizycznie, trochę taktycznie, ale ten łomot nam pomógł. Same losowanie przyjęliśmy ze spokojem, bo bardzo chcieliśmy zagrać znowu z Hiszpanami, ale już o stawkę. (…)

Całość zajmującej lektury wywiadu z trenerem „rekordzistów” znajdziecie – tutaj.

źródło: futsalekstraklasa.pl/dodał: TP/foto: facebook.com/fknikars