Futsal

Futsal | 09-03-19

AZS UŚ Katowice – Rekord B-B 3:3 (2:1)

Pierwszy - w tym sezonie - podział punktów w meczu z udziałem bielszczan.

AZS UŚ Katowice – Rekord Bielsko-Biała 3:3 (2:1)

1:0 Łopuch (8. min.)

2:0 Hewlik (14. min.)

2:1 Wojtyna (20. min., samobójczy)

2:2 Alex Viana (24. min.)

2:3 Budniak (32. min.)

3:3 Szczurek (35 min., z przedłużonego rzutu karnego)

Rekord: Nawrat – Popławski, Bondar, Budniak, Marek, Gąsior, Dudek, Alex Viana, Surmiak, Kubik, Łasak, Kałuża

Katowiczanie mieli w tym spotkaniu jasno określony cel i wytyczony plan taktyczny, jak go osiągnąć. Kluczem była uważna, agresywna, momentami skomasowana obrona w okolicach pola karnego oraz próby wyprowadzania błyskawicznych kontrataków. To było do przewidzenia. Cała taktyka trenera Miłosza Kocota poszłaby jednak na marne, gdyby nie fenomenalna dyspozycja w bramce Mateusza Bednarczyka. Co więcej, do pewnego momentu „akademicy” równie dobrze spisywali  się przy kontrach. Najpierw Piotr Łopuch sfinalizował wypad trójką graczy do jednego z „rekordzistów”. Na 2:0 podwyższył Jacek Hewlik, dobijając wcześniejszy strzał P. Łopucha. Do tego gola zapewne wszystkie strzały w kierunku bramki Bartłomieja Nawrata dałoby się policzyć na palcach jednej ręki, no może dołożywszy kilka następnych drugiej dłoni, ale nie więcej. Tymczasem biało-zieloni oddali tych uderzeń kilkadziesiąt, w większości niestety niecelnych. Kiedy już piłka zmierzała w światło bramki, wybornie interweniował golkiper AZS-u. Oto np. w 20. minucie Oleksandr Bondar trafił w słupek, a dobitkę Pawła Budniaka w nieprawdopodobnym stylu obronił właśnie M. Bednarczyk. Można było odnieść wrażenie, że bramka gospodarzy jest zaczarowana, w co pewnie uwierzyli także miejscowi. Tyle, że przypadkiem, w podbramkowym zamieszaniu, „świątynię” AZS-u trafieniem samobójczym „odczarował” Daniel Wojtyna.

Z tak zdobytym golem kontaktowym wróciła odrobinę zachwiana pewność siebie u bielszczan. To widać było po pierwszych minutach drugiej odsłony, w której goście nękali katowiczan nieustannym atakiem. Pierwszą „jaskółką”, zwiastunem lepszego, skuteczniejszego okresu gry ekipy lidera FE, było uderzenie Artura Popławskiego, po którym piłka otarła się o słupek. Kiedy Alex Viana, po asyście Jana Dudka, wyrównał rezultat, a niedługo później P. Budniak strzałem zza linii pola karnego dał prowadzenie, wydawało się, że biało-zieloni ustawili spotkanie na właściwych dla siebie torach. Za agresywną postawę przyszło jednak zapłacić. W 35. minucie biało-zieloni popełnili szósty faul, a z 10-ciu metrów nie pomylił się Tomasz Szczurek. W identycznej sytuacji, kilkadziesiąt sekund później, po kolejnym przewinieniu gości, katowiczanin już tak precyzyjny nie był. Także bielszczanie dalecy byli od dokładności w kilku niezłych, podbramkowych sytuacjach, stąd wynik remisowy nie uległ już zmianie.

Tym sposobem wydarzyło się coś niemal historycznego w kontekście bieżącego sezonu, bowiem po raz pierwszy w trwających rozgrywkach podopieczni Andrzeja Szłapy… podzielili się punktami z rywalem.

TP/foto: PM