Futsal
Słoneczny Stok Białystok – Rekord B-B 4:10 (0:4)
Przed tygodniem awans do Main Round Ligi Mistrzów, dziś Superpuchar - to się nazywa otwarcie sezonu!
MOKS Słoneczny Stok Białystok – Rekord Bielsko-Biała 4:10 (0:4)
0:1 Budniak (3. min.)
0:2 Janovsky (7. min.)
0:3 Citko (8. min., samobójczy)
0:4 Budniak (20. min.)
0:5 Marek (24. min.)
0:6 Marek (24. min.)
1:6 Babynin (26. min.)
1:7 Łasak (30. min.)
1:8 Gąsior (31. min.)
1:9 Marek (33. min.)
1:10 Budniak (33. min.)
2:10 Osypiuk (36. min.)
3:10 Lisniczenko (37. min.)
4:10 Osypiuk (37. min.)
Rekord: Kałuża (Nawrat) – Popławski, Bondar, Budniak, Marek, Kubik, Janovsky, Surmiak, Dudek, Gąsior, Łasak, Alex Viana
Wobec dubletu „rekordzistów” ustrzelonego w poprzednim sezonie (mistrzostwo i PP) ich rywalami w grze o Superpuchar są finaliści Pucharu Polski w futsalu. Z trzech gier sezonu 2017/2018 pomiędzy Rekordem i Słonecznym Stokiem, podopieczni Andrzeja Szłapy wygrali każde ze spotkań – 9:2, 8:3 w FE oraz 7:1 w opolskim finale PP. W składzie biało-zielonych zabrakło Łukasza Biela (kontuzja) i Giulio Mury (sprawy osobiste).
Absencja nieobecnych nie była w ogóle odczuwalna, a niezbyt skłonny na wstępie do eksperymentów szkoleniowiec bielszczan rotował w polu tylko szóstką graczy. Dość szybko jednak A. Szłapa począł desygnować do gry kolejnych zawodników, gdy jego podopieczni opanowali nie tylko wydarzenia na boisku, ale przede wszystkim rezultat spotkania. Wprawdzie na starcie wyborne okazje zaprzepaścili Mateusz Lisowski oraz Witalij Lisniczenko, co mogło wpłynąć na początkowe losy meczu, jednak to bielszczanie wykazali się większa cierpliwością, a nade wszystko skutecznością. Osiągnięcie czterobramkowej przewagi przez biało-zielonych nawet nie wymagało wirtuozerskich umiejętności technicznych, co głównie operowania piłką na jeden, dwa kontakty. To w zupełności wystarczyło, aby już w pierwszej odsłonie odebrać „słonecznym” nadzieję na równorzędną grę, zwłaszcza że w kilku sytuacjach białostoczan ratował z opresji Norbert Jendruczek.
Niemal bliźniaczo do pierwszych minut spotkania ułożył się początek drugiej partii. Parokrotnie „zakotłowało się” pod bramką Michała Kałuży, ale konkrety należały do mistrzów Polski. Dwakroć niefrasobliwości MOKS-u skorzystał Michał Marek, w praktyce „zamykając” rezultat potyczki. To co gracze z Podlasia mogli zapisać do końca meczu po stronie swoich aktywów było wyłącznie wynikiem momentów dekoncentracji i krótkich przestojów w grze „rekordzistów”. Ale cóż dopiero powiedzieć o rozprężeniu w białostockich szeregach, gdzie z niemal trzymiesięcznym wyprzedzeniem rozdawano prezenty, niczym w dniu św. Mikołaja.
Po raz trzeci w historii Superpuchar trafił do gabloty Rekordu. To świetny akcent na początek obchodów jubileuszu 25-lecia istnienia klubu. Co więcej, ilekroć biało-zieloni rozpoczynali sezon od zdobycia tego trofeum, za każdym razem „spinali” go złotą klamrą na ligowym finiszu. Historio – powtórz się!
TP/foto: Paweł Mruczek
TP/foto: MŁ