Futsal

Futsal | 22-10-18

FC Toruń – Rekord B-B 2:1 (1:0)

Na toruńskim terenie bielszczanom nigdy nie było łatwo o punkty, tym razem ich komplet został w Grodzie Kopernika .

FC Toruń – Rekord Bielsko-Biała 2:1 (1:0)

1:0 Spychalski (6. min.)

2:0 Kriezel (24. min.)

2:1 Popławski (28. min.)

Rekord: Nawrat – Popławski, Bondar, Budniak, Marek, Janovsky, Kubik, Alex Viana, Surmiak

Po przegranej „rekordzistów” nie ma już lidze zespołu bez porażki na koncie. Tej, co tu ukrywać, niespodziewanej przegranej bielszczanie mogli uniknąć, jednak „na straty” trzeba było zapisać pierwszą część w ich wykonaniu. Do gola Remigiusza Spychalskiego z 6. minuty w miarę korzystny dla gości, bezbramkowy rezultat „trzymał” Bartłomiej Nawrat. I tylko golkiperowi nasza drużyna zawdzięczała, że torunianie nie objęli prowadzenia już wcześniej. Dopiero w końcowej fazie tej odsłony biało-zieloni zmusili defensywę i bramkarza FC Toruń do zwiększonego wysiłku. Kilka uderzeń z dystansu, parę kornerów nie przyniosło jednak wyrównania.

Nie doczekaliśmy go również na starcie drugiej połowy, choć do niej bielszczanie przystąpili o wiele lepiej usposobieni. Miał swoje podbramkowe okazje Michał Marek, ale to Tomasz Kriezel po kontrataku trafił do siatki bramki, … bielskiej bramki. Szczęśliwą okolicznością wydawał się być dość szybko strzelony przez Artura Popławskiego gol kontaktowy. „Rekordzista” doskonale zachował się na przedpolu toruńskiej bramki, po długim podaniu z własnej połowy boiska. Przed jeszcze lepszą szansą strzelecką A. Popławski stanął w 32. minucie, gdy podjął się egzekucji rzutu karnego, podyktowanego za zagranie ręką Michała Wojciechowskiego. Do wyrównania wyniku nie doszło, brawurową interwencją Nicolae Neagu przechytrzył strzelca.

Napór biało-zielonych rósł, podobnie jak temperatura spotkania. Po nieco ponad pół godzinie efektywnego czasu gry obie ekipy były bliskie przekroczenia limitu fauli. Mieli w tym czasie mistrzowie Polski kilka dogodnych sytuacji, m.in. Kamilowi Surmiakowi dwukrotnie zabrakło niewiele do ulokowania piłki w toruńskiej bramce. Końcowe trzy minuty, to manewr trenera Andrzeja Szłapy gry z „lotnym” bramkarzem (w tej roli Paweł Budniak), ale i to nie dało oczekiwanego efektu.

W kilku minionych sezonach bielszczanie, z większym (częściej) lub mniejszym (rzadziej) trudem, ale wywozili z Torunia punkt lub ich komplet. Bywało też w nieodległej przeszłości, że gracze FC przerywali różnorakie serie „rekordzistów. Tym razem pokonali zespół z Cygańskiego Lasu na własnym parkiecie po raz pierwszy od trzech lat, gdy 4:1 ograli Rekord 30 października 2015 roku.

TP/foto: PM