Futsal
Gatta Active Zduńska W. – Rekord B-B 6:3 (4:1)
"Zaległość" w Zduńskiej Woli odrobiona, ale dystansu do toruńskiego lidera skrócić się nie udało.
Gatta Active Zduńska Wola – Rekord Bielsko-Biała 6:3 (4:1)
1:0 Krawczyk (12. min.)
2:0 Szypczyński (13. min.)
3:0 Marciniak (16. min.)
3:1 Marek (17. min.)
4:1 Krawczyk (19. min.)
5:1 Milewski (31. min.)
5:2 Marek (37. min.)
6:2 Pautiak (37. min.)
6:3 Budniak (40. min.)
Rekord: Nawrat (Kałuża) – Popławski, Bondar, Budniak, Marek, Janovsky, Kubik, Alex Viana, Biel, Surmiak
Trudy sezonu dają się „rekordzistom” wyraźnie we znaki. Wcześniejszych 18 spotkań na arenach krajowych i europejskich odcisnęło swój ślad. To było widoczne na parkiecie w hali przy Złotej, zarówno w sferze fizycznej, jak mentalnej. Niemal przez całe spotkania brakowało „rekordzistom” typowej dla nich dynamiki. Żar, pasja i sportowa złość objawiły się, gdy rezultat potyczki był już praktycznie przesądzony.
Pierwsza część gry niestety, jak to mówią – „do zapomnienia”. Trener Andrzej Szłapa miał w przerwie zapewne cały szereg uwag do defensywnych poczynań swoich podopiecznych, którzy momentami sprawiali wrażenie, jakby w każdej chwili i w każdych okolicznościach byli w stanie „złamać” obronę zduńskowolan., zapominając przy tym, jaką siłą ognia dysponują gospodarze. Rutynowani gracze Gatty Active przeczekali ataki mistrzów kraju i cierpliwie czekali na swoje szanse. No i doczekali ich, co gorsza w takiej liczbie, która poskutkowała nadspodziewanie dużymi stratami. Nawet jeśli iskierkę nadziei zapalił golem na 1:3 po indywidualnej akcji Michał Marek, to po niedługim czasie ripostował Daniel Krawczyk. Popularny „Krawiec” jeszcze w końcówce pierwszej połowy mógł podwyższyć i tak już wysokie prowadzenie, nie zdołał jednak pokonać strzałem z przedłużonego rzutu karnego Michała Kałużę.
Od startu drugiej odsłony widać było w zespole z Cygańskiego Lasu większą determinację i koncentrację. Wszystko niestety przygasło na kilkadziesiąt sekund, gdy pod koniec 30. minuty meczu drugą żółtą kartką ukarany został Alex Viana. W liczebnym osłabieniu biało-zieloni sobie nie poradzili. Silny, płaski strzał Mariusza Milewskiego był niczym cięcie kata. Późniejszy, ponad ośmiominutowy okres gry z „lotnym” bramkarzem – Pawłem Budniakiem, pozwolił na nieznaczną redukcję strat bramkowych, na poprawę nastrojów - niekoniecznie.
Jakkolwiek nadzieje na punktową zdobycz bielszczan miały swoje racjonalne uzasadnienie, to jednak nie wolno zapominać, że wicemistrzowie Polski nadal trzymają swój dobry poziom i futsalowy fason. Kilka słabszych wyników zduńskowolan z minionej jesieni sprawiło, iż spore grono obserwatorów zapomniało, że to jest nadal ekipa z jakością oraz z indywidualnościami. Niesłusznie i chyba zbyt szybko zapomniano także, iż konfrontacje Rekordu z Gattą od dawien dawna miały - i jak widać wciąż mają - swoją dramaturgię. Tymczasem nasi gracze muszą jeszcze przed Świętami podjąć kolejny, ostatni już w tej rundzie wysiłek. Piątkowa konfrontacja z gliwickim Piastem jawi się jako nie lada wyzwanie a samym finiszu pierwszej części ligowej kampanii.
TP/foto: PM