Futsal
Clearex Chorzów – Rekord B-B 2:0 (0:0)
Konkurencja odrabia straty do lidera.
Clearex Chorzów – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
1:0 Zastawnik (21. min.)
2:0 Leszczak (24. min.)
Rekord: Nawrat – Janovsky, Bondar, Budniak, Kubik, Gąsior, Dudek, Alex Viana, Surmiak, Popławski, Łasak, Marek, Kałuża
Pierwsza część meczu minęła pod znakiem obustronnego respektu i maksymalnej koncentracji. Zwłaszcza chorzowianie dalecy byli od otwarcia swoich szyków. Niemniej to bielszczanie przez pierwszych kilkanaście minut mieli więcej aktywów w ofensywie. Od startu próbowali mocnymi uderzeniami pokonać Rafała Krzyśkę m.in. Oleksandr Bondar i Paweł Budniak. Niezłe okazje strzeleckie mieli szarżujący lewą stroną boiska Jan Dudek i Michał Kubik. Po płaskim strzale Alexa Viany z 11. minuty, z ok. 10-ciu metrów piłka odbiła się od słupka. Sygnał do kontrofensywy dał Cleareksowi trudny do obrony strzał Krzysztofa Salisza, a już pełnią bramkarskiego kunsztu musiał wykazać się Bartłomiej Nawrat w 19. minucie, gdy przed wyborną szansą stanął Maciej Mizgajski. Zatem po 20. minutach efektywnego czasu gry kibice w hali przy Dąbrowskiego nie doczekali się gola. Może byłoby inaczej, gdyby rozjemcy zareagowali gwizdkiem na starcie Szymona Łuszczka z J. Dudkiem w polu karnym gospodarzy, z 6. minuty?
Wspomnianego na wstępie skupienia na boiskowych wydarzeniach zabrakło bielszczanom w pierwszej fazie drugiej połowy. Tuż po wznowieniu gry zawodnicy tzw. pierwszej czwórki w komplecie zapędzili się w ofensywie. Skarcił biało-zielonych błyskawiczną kontrą i chytrą „podcinką” Mikołaj Zastawnik. Trzy minuty później w dość podobnych okolicznościach piłkę stracił A. Viana, a Sebastian Leszczak okazał się nie do powstrzymania. Próbowali ripostować – Kamil Surmiak, którego uderzenie obrobił golkiper Cleareksu oraz P. Budniak, trafiający w 30. minucie w słupek. Ale i M. Mizgajski zmusił do wysiłku w bramce B. Nawrata kilkanaście sekund wcześniej, a Wadim Iwanow spudłował w 31. minucie, w stuprocentowej sytuacji. W tej sytuacji trenerowi Andrzejowi Szłapie pozostało już tylko zagranie va banque – gra z lotnym bramkarzem, O. Bondarem. Co oczywiste emocje sięgnęły sufitu hali MORiS-u, „kotłowało się” pod obu bramkami, ale niekorzystny dla naszego zespołu rezultat nie uległ już zmianie.
Przy określonych możliwościach kadrowych wiele więcej „rekordziści” zdziałać nie mogli. Szczególnie, że chorzowianie zagrali z typową dla siebie determinacją i zaangażowaniem, gdy naprzeciw staje ekipa z Cygańskiego Lasu. Wprawdzie obecni w meczowym protokole i na ławce rezerwowych Rekordu byli rekonwalescenci – Michał Marek i Artur Popławski, ale stan ich zdrowia odbiega od optimum, że nie wspomnimy o Łukaszu Bielu, który w ubiegły piątek przeszedł operację. Dla „rekordzisty” ten sezon niestety dobiegł już końca, natomiast u wcześniej wymienionego duetu widać wyraźne symptomy poprawy. Mistrzowie Polski – na razie "ranni", ale nadal walczący i liderujący, choć rywale odrobili nieco dystansu!
TP/foto: PM