Futsal
Rekord B-B – AZS UŚ Katowice 7:2 (1:2)
Wbrew wynikowi, o przypieczętowanie awansu do finału PP łatwo nie było.
Rekord Bielsko-Biała – AZS UŚ Katowice 7:2 (1:2)
0:1 Hewlik (2. min.)
0:2 Hewlik (6. min.)
1:2 Popławski (17. min.)
2:2 Marek (33. min.)
3:2 Bondar (35. min)
4:2 Popławski (36. min.)
5:2 Bondar (37. min.)
6:2 Popławski (38. min)
7:2 Kubik (40.min)
Rekord: Nawrat – Popławski, Bondar, Budniak, Surmiak, Gąsior, Dudek, Kubik, Marek, Łasak, Kałuża
Po niespełna 6-ciu minutach rewanżowego półfinału rozgrywek o Puchar Polski w futsalu, w hali przy Startowej zanosiło się na sensację – katowiczanie całkowicie odrobili straty poniesione tydzień wcześniej w Szopienicach. Może chaotyczni w atakach, ale żywiołowi w swoich poczynaniach goście dwukrotnie zaskoczyli defensywę Rekordu. W obu przypadkach doskonałą dyspozycją strzelecką zaimponował Jacek Hewlik. Bielszczanie dość późno, już z dwubramkową stratą, przeszli do kontrnatarcia, ale rytmu i wykończenia w nim nie było. Niesłychanie twardy mur „akademików” przez długie minuty był nie do sforsowania przez gospodarzy. Agresywna gra zawodników Miłosza Kocota miała jednak swoją cenę, tuż po upływie połowy czasu pierwszej połowy przyjezdni wyczerpali limit przewinień. Przekroczyli go w cokolwiek zaskakujących okolicznościach. Przy interwencji bramkarza AZS-u – Mateusza Bednarczyka poza polem karnym, rozjemcy dopatrzyli się zagrania ręką. A ponieważ golkiper katowiczan już wcześniej upomniany został żółtą kartką za faul na Janie Dudku, fenomenalnie dysponowany do tego momentu bramkarz został relegowany z boiska. Pierwszą konsekwencją był przedłużony rzut karny, po którym Oleksandr Bondar uderzył w poprzeczkę. W zaistniałej sytuacji – ciąg dalszy nieprzychylnego dla katowiczan splotu wydarzeń – gra w liczebnym osłabieniu. Takiej okazji „rekordziści” przepuścić już nie mogli. Ekipa ze stolicy Górnego Śląska dzielnie i ambitnie broniła się przez ponad minutę, aż po dograniu O. Bondara z bliska przymierzył Artur Popławski. Wybornie usposobiony „rekordzista” pokonał Kamila Lasika (obaj na zdjęciu) po raz pierwszy, nie ostatni.
Na drugą część „akademicy” wyszli z typowym dla gier pucharowym nastawieniem – wszystko albo nic. Długimi fragmentami na parkiecie dominował „brudny futsal”, w którym sporo było zagrań i zachowań odległych od zasad fair-play. W tej materii „świętych” na boisku nie było, bo i arbitrom przytrafiło się kilka dyskusyjnych, kontrowersyjnych werdyktów. Kluczowym elementem, który legły u podstaw ostatecznego wyniku były walory motoryczne bielszczan. Łatwo udokumentować wyższość nad rywalami jednak nie było, zwłaszcza że już na wstępie z gry w drugiej połowie – w przenośni i dosłownie – wyeliminowany został Kamil Surmiak. Wobec nieobecności Jana Janovsky’ego (z powodów osobistych) oraz Alexa Viany (względy regulaminowe) sytuacja kadrowa stała się wręcz dramatyczna. Trener Andrzej Szłapa pozostał bez wyjścia, na placu gry musiał pojawić się nie w pełni zdrowy Michał Marek. I to właśnie lider klasyfikacji strzelców Futsal Ekstraklasy chyba na dobre rozwiał marzenia graczy AZS-u o awansie do pucharowego finału. Lob M. Marka nad K. Lasikiem zza linii pola karnego na 2:2, był zagraniem najwyższej próby! Dalsze gole dla obrońców Pucharu były w równym stopniu efektem pomysłowości i skuteczności, co gasnących w oczach rywalach.
Awans „rekordzistów” do finałowej, rozgrywki jest absolutnie zasłużony. Na rywala w dwumeczu przyjdzie jednak poczekać do 24 kwietnia br., kiedy do rewanżu przystąpią zawodnicy Piasta i Gatty. Po wygranej 6:3 w Zduńskiej Woli bliżsi są gliwiczanie.
TP/foto: Paweł Mruczek