Piłka nożna

Piłka nożna | 08-09-18

Górnik Polkowice – Rekord B-B 4:1 (3:1)

„Rekordziści” nie zaliczą wizyty u lidera do udanych, z Zagłębia Miedziowego wracają "na tarczy".

Górnik Polkowice – Rekord Bielsko-Biała 4:1 (3:1)

1:0 Madziak (10. min.)

1:1 Hilbrycht (19. min.)

2:1 Azikiewicz (29. min.)

3:1 Wacławczyk (45+1. min.)

4:1 Bednarski (90. min.)

Górnik: Kopaniecki – Azikiewicz, Kowalski-Haberek, Opałacz, Magdziak, Bancewicz, Wacławczyk, Ekwueme, Radziemski, Szuszkiewicz, Ciupka

Rekord: Żerdka – Gaudyn, Madzia, Kareta, Caputa, Gleń, Szymański, Czernek (77. Różycki), Czaicki, Sobik, Hilbrycht (53. Kozina)

Wiedzieliśmy, że będzie to trudny mecz. Rekord naprawdę zawiesił nam bardzo wysoko poprzeczkę.  Jednak sytuacje, które stanowiły bezpośrednie zagrożenie dla naszej bramki to sami na siebie sprowadzaliśmy – tak pokrótce zrecenzował na pomeczowej konferencji prasowej spotkanie z bielszczanami Enkeleid Dobi, szkoleniowiec gospodarzy. W trochę innych okolicznościach, ale z podobną kurtuazją wypowiedział się trener gości Piotr JaroszekGórnik to mocny, bardzo mocny zespół w ofensywie, niemniej wynik końcowy uważam za  nieadekwatny do ogólnego obrazu tego spotkania.

W istocie, miejscowi kibice zobaczyli sporo otwartego, toczonego z dobrym tempie futbolu. Natomiast „rekordziści” zostawili po sobie relatywnie dobre wrażenie, a to co najważniejsze w tej „zabawie” – gole i punkty – zostały na Dolnym Śląsku. Ot po prostu, polkowiczanie byli zespołem, który w newralgicznych momentach był bardziej wyrachowaną ekipą, piłkarze Górnika wiedzieli co to znaczy zachować chłodną głowę w trudnych chwilach, ale przede wszystkim mieli tę umiejętność, której gościom zabrakło – potrafili wykorzystać błędy rywala. Gospodarze dość szybko objęli prowadzenie po główce Mateusza Magdziaka, który na tzw. długim słupku zamknął dośrodkowanie jednego z partnerów. W podobnych okolicznościach do wyrównania doprowadził strzałem głową Damian Hilbrycht, którego idealnym podaniem z rzutu wolnego obsłużył Marcin Czaicki. Dziesięć minut później po strzale Piotra Azikiewicza, miejscowi po raz drugi objęli prowadzenie. Mimo kilku szans biało-zieloni nie zdołali ponownie wyrównać, za to gospodarze skrzętnie wykorzystali nieporozumienie między Mateuszem Madzią i Michałem Czernkiem. Akcja na 3:1 dla Górnika przebiegła wg utartego schematu: przechwyt-kontra-gol, dodajmy, tzw. gol do szatni.

To niepowodzenie nie podcięło naszym piłkarzom skrzydeł, z pełnym zaangażowaniem starali się zdobyć gola kontaktowego zwłaszcza, że defensywa lidera monolitem w tym meczu nie była. Gdy jednak zawodzili obrońcy na wysokości zadania stawał polkowicki bramkarz – Jakub Kopaniecki. Ostatnie trafienie miejscowych było pochodną ultra-ofensywnego ustawienia „rekordzistów”, którzy niemal w komplecie zagościli na połowie Górnika.

TP/foto: MŁ