Piłka nożna

Piłka nożna | 29-01-19

Absencja kapitana

 

Od sześciu lat, czyli odkąd Dariusz Rucki gra w biało-zielonych barwach, obrońca Rekordu nie notował tak długiej przerwy.

Wprawdzie przed przyjściem do klubu z Cygańskiego Lasu niesłusznie przypięto D. Ruckiemu łatkę „człowieka ze szkła”, ale… - Z przekroczeniem bram Startowej 13 wszelkie dolegliwości ustąpiły – natychmiast dopowiada popularny „Gagar”. Problem ze stawem kolanowym kapitana „rekordzistów” pojawił się po bodaj czwartym treningu bielszczan po powrocie z urlopów. O samej kontuzji i prognozach środkowy obrońca naszej III-ligowej drużyny opowiada tak. – Nawet nie pamiętam, aby na tamtym, wtorkowym treningu wydarzyło się cokolwiek szczególnego. Nie przypominam sobie żadnego zderzenia, czy nienaturalnego incydentu. Nazajutrz rano wstałem z łóżka z bólem w kolanie. Jeszcze próbowałem w środę podjąć trening, ale skończyło się wizytą w gabinecie naszych fizjoterapeutów, i to właśnie tam spędzam ostatnio najwięcej czasu. Liczę, że najbliższe dni wyklarują moją sytuację. Mam za sobą już kilka konsultacji, dziś czeka mnie kolejna, jutro przede mną badanie USG, a pewnie i tak skończy się na rezonansie magnetycznym. Cała ta sytuacja to dla mnie trudna do zniesienia „nowość”. Przez sześć lat gry w Rekordzie w zasadzie nic poważniejszego mi nie dolegało. Trochę mnie to irytuje, pogoniłbym wreszcie za piłką! (śmiech) Zwłaszcza, że niektórzy już mi przygadują, abym spojrzał w swój PESEL (zawodnik za kilka dni obchodzić będzie 34 urodziny – przyp. TP). Ale kiedy pojedynczy przedstawiciele młodej generacji „latają do doktórów” z częstotliwością raz na dwa tygodnie, to jest OK.? Retorycznie i z przekąsem dorzuca D. Rucki.

Zatem na diagnozę stanu kolana kapitana biało-zielonych przyjdzie jeszcze kilka dni poczekać. Wtedy też zapadną decyzje związane z samym procesem, sposobem i długotrwałością leczenia. – Jestem pozytywnie nastawiony i liczę, że do dwóch tygodni będę mógł już podjąć treningi. Nie wyobrażam sobie, żeby zabrakło mnie na obozie, który mamy w planach w połowie lutego. W końcu tak długiego rozbratu z piłką u nas w klubie jeszcze nie miałem – z nutą żalu w głosie przyznaje nasz defensor.

Pozostaje niestety potwierdzić – tak długiej (choć dopiero trzytygodniowej) absencji „rekordzisty” nie pamiętają nawet najstarsze wiewiórki w Cygańskim Lesie. Kapitanie – zdrowia!

TP/foto: PM